MAM COŚ, CZEGO NIE MAJĄ INNI.
Spontaniczność wyrażana dzikim śmiechem, tańcem plemiennym i bujaniną chudych kończyn, furczący seksapil i opanowanie godne angielskiej damy dworu – z kobiet, które mnie otaczają mogę czerpać garściami!
Żeby nie było: uwielbiam facetów. Są mądrzy, błyskotliwi, a ich przyjaźń (tak, wierzę w nią) jest silna. Ale – są tak różni od nas, że pewne kwestie nie są możliwe do poruszenia przy nich. Inaczej – są, ale z innym oczekiwaniem i rezultatem. Tymczasem, jak mówią, baba babę zrozumie w ciemno.
Wokół mnie panuje wielkie zróżnicowanie nie tylko charakterologiczne, ale i zawodowe. Programistka, pedagog, analityczka finansowa, dyrektorka biura, ekspertka od budowania marek i marketingu, dziennikarka – wszystkie są wspaniałe! Przyjaźnimy się od wielu lat. Nie, nie jesteśmy kółkiem wzajemnej adoracji. Daleko nam do tego. Krytyczne wobec siebie nazwajem, ale i wspierające. Bywamy surowe, zgodnie z zasadą, że co się utopi w naszym kręgu, to nie wypłynie później. Przepracowujemy problemy, smutki, rozterki, a comiesięczne spotkania niosą ciężar łez, czasem wypowiedzianych pretensji, życiowych wyzwań do podjęcia lub odpuszczenia. Wiem, jest moda na „branie na bary”, ale wiele z nas brało na bary tak wiele, że pora, by bary się wyprostowały…
Nie mamy osiemnastu lat. Panna, rozwódka, szczęśliwa mężatka, w trakcie rozwodu – mamy różne doświadczenia, które dla jednych są wynikiem niekorzystnych splotów losu i szokiem, dla innych przyjętym z pokorą krzyżem. W naszych rozmowach miesza się i bunt, i rezygnacja.
Mimo wszystko myślę, że każda z nas jest szczęśliwa, choć definicje szczęścia pewnie mamy różne.
Jedno jest pewne – możemy na siebie liczyć. Gdy nie miałam pieniędzy i możliwości – piekły mi jedzenie, tworząc swoisty catering. Gdy byłam w emocjonalnej tzw. czarnej dupie, wspierały babskim ramieniem. Kościstym, ale co ja poradzę, że tak trawią. Gdy poznałam najmłodszą z nich, jedyną, która jest blisko mnie od niedawna, po kwadransie wiedziałam, że otrzymałam skarb. Obiecałam go pielęgnować, bo o mądre przyjaźnie trudno. Mam świadomość, że telefon od którejkolwiek z nich w środku nocy będzie oznaczał natychmiastową pomoc, już to sprawdziłyśmy. I nie jest to żadne wyrzeczenie, lecz naturalny sposób reakcji.
Mam więc wiele, bardzo wiele. Może inni też tak mają, ale ja – z tą ich wyjątkowością – czuję się wyróżniona. Mieć przyjaciół to jakby ogarniać ramionami piasek na plaży, a każde jego ziarenko miało coś z diamentu. Nie jest tylko twoje, ale gdy je weźmiesz w dłoń, to właśnie do Ciebie się śmieje. To jakby ustawić kamień na kamieniu i podziwiać, że choć każdy kształt odmienny, żaden nie spada. Może to coś, co daje Bóg? Albo, co się wypracowuje? Albo… no, powiedzcie, skąd?
Ah, Twoja grupa niesamowych babeczek jest nie z tej ziemi i mimo faktu, że nie dam rady uczestniczyć w wiejszości spotkań, mam wrażenie, że w jakiś sposób jestem ich cześcią mając okazję poznać kilka z tych wspaniałych dziewczyn. Wywiozłam do Arizony dwie gitary, uszczęśliwiając dwóch małych chłopców i wprowadzając w muzyczny obłęd ich ojca, oraz znalazłam co najmniej jedną fantastyczną, bratnią duszę. Moje życie powrócilo do fazy szczęścia dzięki tym nowym znajomościom… trzymajcie się razem! ♡
Bo każdy człowiek zostawia ślad w sercu. Jedni większy, inni mniejszy, ale KAŻDY ma wpływ na kształt i kierunek naszej drogi. I to jest niezwykłe, niesamowite. i co więcej każda relacja działa na zasadzie III dynamiki Newtona: akcja = reakcja i to też jest ważne i to też jest piękne.
Dziękuję za każdą minutę, każdą chwilę, która była szansą otwarcia ukrytych i głęboko skrywanych drzwi w sercu. Za te dzielone problemy, które stają się przez to lżejsze i za te dzielone radości, których wartość potęguje.
Małgoś, czuję w tym tekście drobne odnośniki do mojej osoby
To nieopisana i niewycenialna wartość, móc mieć cię za przyjaciółkę. Wiesz dobrze, że pomogłaś mi bardzo w ostatnim czasie. To właśnie dzięki temu zimnemu prysznicowi, który mi sprawiłaś, podjęłam pewne działania i dziś jestem w zupełnie innym miejscu niż 2 lata temu.
Każdy z nas ma jakieś problemy, potyka się , upada ale kiedy jest się otoczonym prawdziwymi przyjaciółmi, takimi którym wszystko wypada powiedzieć, którzy pogłaskają po głowie a jak trzeba kopną w dupę i zmusza do działania, wtedy można wygrzebać się z największego dołka. Wiem co mówię, doświadczyłam tego.
W weekend spotkałam się z kimś, kogo nie widziałam 16 lat i okazało się, że czujemy się przy sobie jakbyśmy rozmawiały codziennie. To cudowne, że wokół mnie są ludzie. Sama oszalałabym na tym świecie!!!
Gosiu, uwielbiam jak piszesz, delektuję się każdym słowem. Ale to co napisałaś tutaj wzruszyło mnie tak, że musiałam sięgnąć po chusteczkę, bardzo dziękuję Ci za te wspaniałe wzruszenia. Wprowadzasz w życie tęczę , po której stąpam mimo lęku wysokości. I też czerpałabym od Ciebie garściami,ale pewnych rzeczy nie da się mieć, pewne cechy i zdolności nosimy w sobie. Ale staram się od Ciebie uczyć i zagarniać to co uda się zagarnąć. I dziękuję Ci za to, że otworzyłaś drzwi do swojego życia. Mężczyźni są inni, słuchają i potrzeba nam ich „ramienia” ,ale kobieta kobietę zawsze zrozumie – bez słów i zgadzam się z Tobą Gosiu. Prawdziwa przyjaciółka zawsze powie prawdę, będzie bezpośrednia, krytyczna i szczera czasem aż „do bólu” I dziękuję Wam Przyjaciółki Wszystkim Wam i każdej z osobna. Każda z Was jest inna, ale o bardo bogatym wnętrzu, życiowej mądrości, wewnętrznej sile i …. dziękuję, że jesteście. Mówcie, krytykujcie, chwalcie i pielęgnujmy to co stworzyłyśmy.
Oto chodziło. Gratuluje autorowi