CO SIĘ STAŁO Z NASZĄ KLASĄ…? O tak zwanym pokoleniu Iksów inaczej.
Zainspirowana ideologiczną piosenką Kaczmarskiego (https://www.youtube.com/watch?v=NTNcxGVgn9I ) postanowiłam zrobić rachunek fragmentu przeszłości. Pewnej klasy pewnej szkoły.
Ludzie:
Pewna klasa pewnej szkoły obfitowała w ciekawych ludzi. To normalne, wszak zbiorowisko. Szkoła średnia to miejsce wyboru, a nie przynależności terytorialnej (zwanej rejonizacją). Klasę tworzyli ludzie nowi oraz tzw. spady, czyli ci, którzy albo rok powtarzali, albno przenieśli się ze szkoły zasadniczej. Pół na pół. Coś jak obecne 5 i 6-latki w jednej klasie
Byli Bliźniacy. Problemy (dziś należy mówić: wyzwania!) emocjonalne i etyczne, moralne lewo i prawo skręty, osobowości pociągające niewątpliwie. Laski leciały na nich jak muchy, na każdego inne, na szczęście, więc tu dramatów nie było. Ciekawe, że ten, który miał w dupie wszelkie nakazy, został na kilka lat policjantem, a dobrze zapowiadający się architekt dyrektoruje w pewnej firmie. Po latach włóczęgi motocyklowej zresztą.
Piotr – ledwie przędzie sprzedając wafelki, choć wydawało się, że zostanie światowej klasy architektem. Życie skopało mu tyłek. Siedzący z nim w ławce Łukasz ledwie zdał maturę. Prowadzi swój biznes i ma się świetnie. On i biznes.
Jonasz, najlepszy maturzysta roku w województwie. Mógłby być dziennikarzem sportowym albo żyć z wygranych „Wielkiej gry”, gdyby miał odwagę w niej wystartować. A jeszcze gdyby miał tzw. żyłkę do biznesu, pewnie założyłby jakiś ciekawy biznes. O takich ludziach mówi się w tych czasach: zmarnowany talent.
Jonasz: – Chciałbym wrócić do Polski, ale moja wiedza jest tu bezużyteczna. Mam tego świadomość. Moje kompetencje nie są kluczowe dla rozwoju technologii i energetyki…
Agnieszka, geniusz malarski, była nagradzana za swoje prace już jako kilkulatka. Czy wybitnie zdolna? Chyba nigdy tak o sobie nie myślała. Pracowita, uparta, z dużym wsparciem i artystycznym nieładem w życiu. Jest dziś rozchwytywanym projektantem ogrodów.
Mirka już od kilku lat nie ma. Zabiły go ludzkie słabości.
Rewers
Otrzymali doskonałe wykształcenie kulturowe. Na zajęciach polskiego realizowano kanon ambitnych lektur (mocno spoza listy obowiązkowej) i oglądane w ramach DKF-u filmy Buñuela, Bergmana, von Triera. Offowe kino, malarstwo (nie, nie w paincie ). Na zajęciach specjalizacyjnych: historia architektury, wzornictwa, Polski. Wszyscy wiedzieli, czym była formacja SS. Wszyscy mieli marzenia…
Cenione było to, co undergroundowe, a przynajmniej na takie wyglądało. Morrison, Page, Red Hoci, Yes, Joy Division – wiocha była nie znać. Tworzyli zespół. Kiedyś nie przyszli do szkoły, bo cała klasa oglądała finały NBA w domu chacie jednego z uczniów.
Idealizuję? Bez przesady, takie były realia i codzienne klasowe życie. Miało też, oczywiście, drugą stronę.
Awers
Bimber wciągany długą rurką w ostatniej ławce, poszukiwania policyjne kolegi, który przepadł na kilka dni szukając poniemieckich bunkrów. Dyskretny ślub jednej z koleżanek, o którym klasa dowiedziała się po roku. Nie, ciąży nie było. Impreza, po której dziewczyny leżały pół nagie na stole tenisowym wystawionym pośrodku jakieś kaszubskiej ulicy. Pierwsze skręty na tyłach szkoły. Biegający na waleta po zbożu kumple, próbujący kupić od gospodarza ze wsi trochę ziemniaków na ognisko i wódkę.
Czy byli inni niż rówieśnicy?
Nie. Ich rodzice, a także niektórzy z nich, pamiętali owinięty wokół szyi sznurek ze zdobycznym papierem toaletowym, kolejki po chleb i burżujską gumę balonową z Pewexu. Internowanie ojców. Granice, paszporty, wizy, mentalne i realne nalepki: Polacy to złodzieje. Jeszcze odczuwali trudy cudzej historii, jeszcze nie umieli tworzyć własnej. Pokolenie ideowców bez umiejętności odnalezienia się w nadchodzącej rzeczywistości. Tacy _trochę_ potłumaczeni.
40% tej klasy wyjechało z Polski. 27% jest lub było rozwiedzionych.
Chcieli zmieniać świat. Czy umieli?
Każde nadchodzące pokolenie jest w opozycji do starszego i każde zostaje wyposażone w coś innego. Angielski w szkole lat 90-tych był czymś na żenująco niskim poziomie, o tzw. zajęciach komputerowych nie ma co wspominać. Nie było kwiatów na telefon, zakupów online, couchsurfingu i wielu innych cudowności dni obecnych. Było za to społeczne życie uliczne, błyskawicznie przyswajane reguły gry. Społeczne były nawet firmy, w których pracowali. Bardziej niż kompetencje liczyła się lojalność i umiejętność zbudowania zespołu. Zawierali silne przyjaźnie na lata, także z szefami.
Czy żałują, że urodzili się za wcześnie?
Nie. To nieco dziwne. Z radością wspominają czasy, gdy dziecka nie trzeba było monitorować i ogarniać GPS-em w telefonie. Jakoś samo wiedziało, że ma wrócić na czas, a o godzinę pytało przechodnia. Faceci byli męscy i interesujący w tych stereotypach: ze śrubokrętem, znajomością elektryki, hydrauliki i Bóg wie czego jeszcze. Kobiety wykształcone, zadbane, zaintrygowane możliwościami karier na wysokich szczeblach. Sektor edukacji kwiczał, jeśli chodzi o możliwości technologiczne i kreatywne, ale porównując choćby poziom dawnej i dzisiejszej matury… No cóż.
Czasem słychać ich żal za utraconymi możliwościami. Nie każdy umie wziąć los w swoje ręce. Niestety, nie każdy też może.
Teraz przed nimi świat stoi otworem!! Dzisiejsze Iksy mają jeszcze sporo do zaoferowania (oczywiście, są też straceńcy, bezlitosna statystyka). Jednak nikt tak dobrze nie szuka możliwości obejścia standardowych rozwiązań, nie ceni wartości. Ambitniejsi nadrobili szkolne braki. Oczytani, wyszkoleni. To doskonali menedżerowie i coachowie. Tworzą obecnie silną kadrę Prokomu, Ateny, Comarchu (choć na DOS-ie chowani). Są mentorami start-upów, aniołami biznesu, mediatorami. Ci z pewnej klasy, jak widać wyżej, też osiągnęli sukcesy zawodowe. Są normalni : – )
A czy Wy znacie losy swoich rówieśników, kolegów i koleżanek sprzed lat? Robiliście takie głupoty jak ci z mej historii? Podzielicie się wspomnieniami? : – )
Co się stało z moją klasą? Kiedy zaczęłam się nad tym zastanawiać, uświadomiłam sobie, że o losach części osób wiem, o innych nie mam wieści już od lat. Jacek został księdzem gdzieś w krajach łacińskich, Andrzej od lat działa jako radny – jego znają wszyscy…. Mateusz jest uznanym prawnikiem w stolicy. 2 kolejnych kolegów dawno opuściło nasz kraj, by szukać szczęścia za wielką wodą. Większość dziewczyn założyła rodziny (część je nawet zdążyła rozłożyć) i porodziła dzieci. Wielkie marzenia spłyciły się do poziomu dom, samochód, wakacje za granicą… część z nich jest szczęśliwa, część nie chce się przyznać do porażki…. Jak w każdej społeczności. Jak pisałaś nieubłagana statystyka. Niestety w tym roku odszedł na tamten świat jeden z moich kolegów z liceum i jednak koleżanka z podstawówki. A mnie się ciągle wydaje, że może już nie jestem młodzieżą, ale wciąż młoda kobietą. Może czas zacząć weryfikować już ten pogląd. Twój wpis, zmusił mnie też do myślenia, czy i ja mam czego żałować. Jak ma się moje życie do marzeń i wyobrażeń sprzed lat….. I niestety daleko mi po postawienia znaku równości. Będąc nastolatką wiele razy słyszałam od rodziców, że „Życie jest trudne”, ale nikt mi nigdy nie powiedział, że „aż tak bardzo”.
Trochę inaczej jesteśmy wyposażani. Trochę decyduje los. Pewnie niemało i my sami…
Jednak punkt, w którym jesteśmy, wciąż może być punktem startu (drugiego, trzeciego…). Warto się nie poddawać. Znów zamarzyć i tym razem, mądrzej, powalczyć o realizację…
Wiesz co? Wybryki swoją drogą i o nich naprawdę czasem wolę nie pamiętać. Jednak jakoś tak sentymentalnie się zrobiło na serduchu. Większość ideałów trzeba było schować do kieszeni, marzenia zweryfikować, wpisać się w rzeczywistość (czyt. Dorosłość). Żałuję, że zabrakło mi jaj. Mnie i wielu z „naszej klasy”.
Świetny tekst.
Ale…czy jestem tym, kim chciałam być?
Każde pokolenie jest do siebie podobne. Jest pełne wzlotów i upadków.
Wykorzystanych szans i zmarnowanych okazji.
Mimo, że dzieli nas około 10 lat – to moja szkoła średnia wyglądała niemal identycznie.
Tanie wina za szkołą, wagary na starym stadionie żużlowym albo opuszczonej zajezdni. Czasami nawet zdarzał się wyjazd „stopem” nad morze albo do Poznania.
Kultura jednak kulała – dostęp do internetu, telewizja satelitarna, cały świat w zasięgu ręki, . Wszystko to (i pewnie wiele innych) spowodowało, że niechętnie spoglądaliśmy na książki. Oczywiście nie wszyscy
W tym czasie bardzo modny stał się też Grunge przywieziony z ameryki za sprawą Nirvany (kraciaste koszule, podarte dżinsy i trampki). Rodzimy PunkRock i zaczynający wtedy raczkować polski HipHop. Były czymś modnym i wszyscy się tym zachłysnęli.
Mimo tego wszystkiego, tych dobrodziejstw i całej „wolności – jak przypominam sobie swoich znajomych z podstawówki i liceum widzę rzeszę ludzi która nie miała pojęcia co ze sobą zrobić.
Nagle świat stanął otworem – a my/ja/oni byliśmy w szoku nie do końca wiedzieliśmy co robić.
Dalej utrzymuje zażyłe relacje ze znajomymi z podstawówki – mimo, że czasem nie widzimy się rok, dwa albo i więcej, kiedy spotykamy się w barze możemy rozmawiać ze sobą jakby ten czas w ogóle nie minął, a jeszcze wczoraj siedzieliśmy razem w ławce.
Oczywiście grono znajomych już nie takie wielkie z 30 osób w klasie.
10 osób wyjechało za granice.
O chłopakach z domu dziecka nie mam w ogóle wieści.
Część poszła na studia i rozjechała się po Polsce.
Cześć została na miejscu i skończyła technikum lub mechanika.
Liceum mimo, że krótkie to intensywniejsze – bardziej kolorowe. Trzeba było dojeżdżać 30km każdego dnia rozpadającym się autobusem. Inne miasto inni ludzie nowe twarze, nowe przyjaźnie czy przelotne miłości.
Z licealnej klasy na studia poszli wszyscy.
Niektórzy rzucili do dość szybko i uciekli z kraju.
Kolejni ciągle studiują.
Magistra zdołało obronić jedynie 10 osób, reszta tkwi gdzieś w niebycie. Ciągle szukając pomysłu na samego siebie.
Wszyscy mieliśmy marzenia, chwieliśmy być sportowcami, muzykami, dziennikarzami czy podróżnikami. Jednak życie zweryfikowało do dość szybko.
Koleżanka od podstawówki stawiała sobie za cel bycie dziennikarką. Zawsze najlepsza z polskiego, profilowane liceum, plany na studia. Potem załamanie nerwowe, próby samobójcze. Teraz jest kelnerką w małej knajpce. Założyła rodzinę i ma chyba najbardziej rozpieszczoną córkę na świecie – jest szczęśliwa.
Ja żałuje tylko tego, że bylem „za grzeczny”.
Kiedy będzie nowy post?